wczoraj pojechałem na działkę pomóc ojcu z wyrugowaniem starej, cherlawej wisienki
bardzo lubię po dniu pracy za biurkiem popracować fizycznie bo to odpręża mnie bardzo – mózg wykonuje proste pętle (weź zamach, przymierz, uderz, praca rąk na trzonku podczas uderzenia, ocen następne uderzenie, powtórz) i nie musi sie bawić w zaawansowane procesy ..no i mięśnie zastałe za biurkiem tez trochę popracują
oceniając drzewo z wyglądu ponad ziemią myślałem że to robota na godzinę max – zetnę koronę, zostawię trochę pnia na dźwignię, obkopie, oblecę korzonki siekierą i zaraz drzewo będzie na wierzchu… bardzo sie myliłem
ponad godzina nierównej walki z drzewem którego chyba 70% znajduje sie pod ziemią nie przyniosła zasadniczych efektów – obkopałem paskudę i wyciąłem korzenie grubsze od gałęzi .. na razie tylko z jednej strony.. troche mniejszych dookoła.. pień nie rusza się bardziej niż na począdku moich działań.. dziś pewnie czeka mnie dalsza walka
wygrałaś bitwę wisienko ..ale wojna się jeszcze nie skończyła